Tytuł tego posta odnosi się właśnie do moich utarczek z nimi dwiema - nasze relacje są wyjątkowo trudne. Nie jestem weganką i raczej nie będę, bo niestety nie zostało by mi wiele do jedzenia - brak sera, mleka, masła i czekolady można sobie jakoś rekompensować, ale już niespożywanie pszenicy to trudniejszy orzech do zgryzienia - orzech lub fasola :)
I tu właśnie przechodzimy do sedna, czyli moich kulinarnych potyczek o jedzenie :) O ile weganizm jest kwestią wyboru, to alergia i nietolerancja nie wybierają, a jeść trzeba. W dodatku za pasem święta i zewsząd będą mnie kusić babki drożdżowe, mazurki i serniki... Dla tych poszkodowanych mam dzisiaj propozycję:
Ciasto z czerwonej fasoli
oryginał przepisu pochodzi ze Zwegowani.pl
200 ml puree z czerwonej fasoli ( puszka fasoli)
6 łyżek mleka sojowego
3 jajka
6 łyżek mąki kukurydzianej
2 czubate łyżki kakao/ karobu
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
6-7 łyżek cukru waniliowego z prawdziwą wanilią
garść pokrojonych daktyli
Nagrzewamy piekarnik do 180 st.C - robimy to odpowiednio wcześniej, gdyż ciasto przygotowuje się bardzo szybko. Do melaksera wrzucamy odsączoną fasolę czerwoną i wlewamy mleko sojowe - miksujemy. Powinniśmy otrzymać gładką masę, bez skórek. Purre przekładamy do dużej miski, a następnie dodajemy pozostałe składniki i dokładnie mieszamy ciasto. Podana ilość ciasta idealnie pasuje do małej keksówki, oczywiście wykładamy ją papierem do pieczenia przed wlaniem ciasta :)
Pieczemy 30-40 minut, a następnie pozostawiamy ciasto w piekarniku przez 30 minut aż ostygnie.
Później, bez skrupułów zajadamy się ciastem - bez mleka, bez mąki, bez masła. Ach!
o nie! a ja zrobiłam sernik bez pszenicy, ale zapomniałam że ser to ser :D! o nieeeeeeeeeeee - paris.
OdpowiedzUsuńCiastem fasolowym chyba nikt by nie pogardził ;) Jest naprawdę dobre.
OdpowiedzUsuńwygląda świetnie i fasola jako składnik, mniam, mniam ciekawe jak smakuje :)
OdpowiedzUsuńkoniecznie trzeba spróbować, wygląda przepysznie! super przepis!!
OdpowiedzUsuń