Obiecałam, że będzie na słodko i na słono. Zaczniemy może na słodko, gdyż ten przepis jest tak banalnie prosty, że deser uda się nawet totalnym amatorom :) Skąd się wziął u mnie? Otóż mam takie małe "zboczenie" - każdy dzień kończę przeglądaniem książek kucharskich, które posiadam w swoim zbiorze. Można by się puknąć w czoło i powiedzieć, że przecież znam je na pamięć, ale tak nie jest... niejednokrotnie mojej uwadze umykają ciekawe przepisy. Z tym było podobnie, bo z pozoru nie zachwyca - ot zwykłe owoce z kruszonką, ale za to jaki jest efekt! Zaskoczył mnie samą i to niejednokrotnie, gdyż zakochałam się w tym przepisie i testuję z różnymi owocami. Poza tym był pretekstem do zakupienia przepięknych niebieskich kokilek :)
A oto i sprawca zamieszania, czyli przepis stworzony na podstawie Kuchni Nigelli Lawson
Owoce pod kruszonką
Podobno na 8 porcji :)
Kilogram owoców - najlepsze są: porzeczki, jagody i agrest
Kruszonka:
200 g maki pszennej - ja używam pelnoziarnistej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
150 g zimnego masła pokrojonego w kostkę
80 g cukru demerara - ale może być również zwykły biały
Przygotowanie tego deseru jest bardzo proste. Wystarczy natłuścić naczynie żaroodporne, przełożyć do niego umyte owoce, a następnie wykonać kruszonkę z podanych składników. Wychodzi idealna :) Piekarnik nagrzewamy do 190 st C i pieczemy 30-45 minut w zależności od piekarnika. Smakuje idealnie samo w sobie, ale oczywiście nie zaszkodzą im dobre lody waniliowy, albo jogurt naturalny.
Drugi przepis pochodzi również od Nigelli i jak na nią jest wyjątkowo pracochłonny. Wiem,że to prawie niemożliwe, ale tak jest. Ale przepis znalazłam później, najpierw pojawił się pomysł. Otóż zaczęło się od mojej mamy, która zapragnęła zjeść świeżą bułkę z dziurką - zwaną inaczej bajglem. Jakże mogłabym nie przyjść jej pomocą? :) Wygrzebałam ten przepis Jak być domową boginią i zabrałam się ochoczo do pracy, chociaż łatwo nie było. Bajgle wyszły zaskakująco dobre i długo utrzymywały świeżość, tzn 2 dni, bo dłużej się nie utrzymały :P
Bajgle
Na 15 sztuk
1 kg mąki pszennej chlebowej - ja użyłam typ 650 - innego nie miałam
1 łyżka soli
7 g drożdży instatnt
2 łyżki cukru
500 ml ciepłej wody lub więcej
2 łyżki cukru do gotowania bajgli
1 łyżeczka sody do gotowania bajgli - ten pomysł zaczerpnęłam od Liski z Whiteplate.
W pierwszej kolejności mieszamy mąkę, sól i drożdże. Najlepiej wziąć dużą miskę, żeby nie zrobić kosmicznego bałaganu :) Następnie łączymy cukier z olejem i wodą, mieszamy i wlewamy do mieszaniny sypkich składników. Ciasto można wyrabiać mikserem z hakiem, ale nie polecam. Jest dość ciężkie i zbite - kiepski mikser może sobie nie poradzić. Ugniatając ciasto cały czas dosypujemy mąkę, aż do całkowitego wyrobienia. W efekcie ciasto powinno być miękkie i elastyczne, a przy tym dość suche. Ciasto przekładamy do miski wysmarowanej olejem i przykrywamy folią spożywczą. Nigella radzi, by ciasto dobrze pokryło się tłuszczem - wtedy też dobrze odchodzi od brzegów naczynia. W tym "mieszkanku" musi wyrosnąć, co powinno mu zająć około godzinki. Narzewamy piekarnik do 190 st C.
Po tym czasie ciasto należy ponownie zagnieść i podzielić na 3 części. Każdą z nich uformować w wałek, który następnie dzielimy na 5 części. Każda z 15 kuleczek musi zmienić się w mały wałek, który okręcamy wokół kciuka i łączymy końce. W ten sposób powstaje słynna dziurka. Teraz bajgle muszą podrosną - jakieś 20 minut powinno wystarczyć. W tym czasie gotujemy duży garnek z wodą, cukrem i sodą. Każdego bajgla należy obgotować. Każdy powinien znajdować się w wodzie 1 minutę - po 30 sekund na każdą stronę. Układamy na blasze i pieczemy 10-15 minut.
Powinny wyjść lśniące :)
Powodzenia i życzę smacznego !
Skądś znam te słomkowe podkładki:)Bajgla jeszcze nie jadłam. Czas najwyższy spróbować!
OdpowiedzUsuń